Muszę przyznać, że jest to temat, który budzi we mnie potrzebę szerszego spojrzenia. Mając na uwadze historię masażu lomi lomi nui i jego pierwotne założenia, trudno mi wypunktować mierzalne efekty. Postaram się przedstawić swoją perspektywę.
Kolebką masażu lomi lomi nui są Hawaje. Dla Hawajczyków sfera duchowa, cielesna i emocjonalna były ze sobą nierozerwalnie połączone. W każdej cząstce materii widzieli istotę boską, traktując z należytym szancunkiem wszystko, co spotykali na swojej drodze. Wierzyli również, że człowiek uzyskuje kontakt ze swoim wyższym ja wtedy, gdy jego ciało jest wolne od nadmiernych napięć, blokujących swobodny przepływ energii. Masaż lomi lomi był sposobem na uwolnienie skumulowanego głęboko w ciele stresu, na poziomie komórkowym. Żyjąc blisko natury i regularnie oddając się masażom, z pewnością kontakt z wewnętrznym autorytetem był mniej narażony na zakłócenia niż w obecnych czasach.
Dziś żyjemy szybciej, a zewsząd dobiegają do nas miliony bodźców-obrazów, dźwięków, informacji. Bardzo łatwo zagłuszyć głos intuicji dobiegający z naszego wnętrza. Permanentny stres sprawia, że nasze ciało jest napięte, sztywne i tym samym-mniej wrażliwe i czułe. Rodzi to coś w rodzaju pancerza. Dzięki masażowi lomi lomi nui możemy warstwa po warstwie kruszyć ten pancerz, odkrywając prawdę o naszym wnętrzu. Jest to wspaniałe narzędzie, aby odkryć, co jest rzeczywiście nasze, a co wchłonięte z otoczenia. Potrzeby, pragnienia, cele-czy to, czym żyje, jest moje?
Efekty zależą od tego, jak gruby jest owy pancerz i ile mamy zgody w sobie na podziękowanie mu za służbę i pożegnanie go.
Efekty na poziomie ciała mogą być zauważalne tuż po sesji. Uczucie głębokiego wyciszenia, spokoju, lepszy sen.
A dalej…to zależy. Jeśli jesteś permanentnie niewyspany, ciało dopomni się o dodatkową porcję regeneracji. Może pojawić się wzmożona senność.
Jeśli nosisz w sobie zakopany trud i ból, manifestujący się w dyskomfortem w ciele, może przyjść nasilenie.
To wszystko, co możesz odczuć po sesji, porównałabym do prezentu od ciała w postaci komunikatu: „Tu patrz. Tutaj Ciebie potrzebuję.”
Od Ciebie zależy, co zrobisz dalej. Czy zechcesz spojrzeć na siebie z czułością, czy odwrócisz wzrok w drugą stronę. Zaufaj, że pod ciężkim zawsze jest lekkie. Pod warstwą trudu kryje się moc. Może jest tak głęboko, że już nie pamiętasz o jej istnieniu. Ale jest. Wierzę, że skoro dane jest nam się tutaj spotkać, masz w sobie odwagę, aby z tą mocą się skontaktować. Masaż lomi lomi nui jest wspaniałym narzędziem, pozwalającym dostroić się do uzdrawiającej przestrzeni własnego serca.